środa, 7 sierpnia 2013

Festiwal, na który nie dostaniesz karnetu



W połowie lat osiemdziesiątych DKF Hybrydy powołał do życia Warszawski Tydzień Filmowy (w skrócie WTF), zarodek Warszawskiego Festiwalu Filmowego, który obecnie może pochwalić się głównie tym, że jest najstarszą imprezą filmową w Polsce.

Tymczasem w październiku 1985 w mieście X koło Łowicza narodziła się nowa filmowa energia. Imprezę, której nazwy wyjawić nie mogę, założyła grupa Holendrów i Amerykanów osiedlonych w Polsce na skutek dziwnych zbiegów okoliczności. Chcieli oni wykorzystać przywileje swojego pochodzenia i stworzyć kulturalne wydarzenie dla lokalnej społeczności, która nad wyraz kochała X muzę: przeciętny ojciec domu, wracając z wykopków, był w stanie zarecytować daty powstania filmów Petera Greenawaya, matki podczas gotowania obiadu nuciły ścieżki dźwiękowe z filmów Capry, lokalne kółko teatralne wystawiało „Premierę” Cassavetesa. Jak udało im się dostać do dorobku kinematografii światowej, po pierwsze w ówczesnych czasach, po drugie bez pomocy Romana Gutka? Po dziś dzień nie udało mi się dowiedzieć, choć festiwal ten odwiedzałam aż do zeszłej jesieni rokrocznie.

A więc zapał wieśniaków stał się motorem napędowym zakochanych w lokalnym folklorze przybyszów – Ci wykorzystali znajomości w swoich ojczyznach i rozpoczęli niewielki przegląd filmowy, który przerodził się z biegiem lat w wielkie święto filmu. Podczas gdy w Warszawie nagrodę wygrało „Stowarzyszenie Umarłych Poetów”, na językach samozwańczego jury przewijała się „Dziewczyna z fabryki zapałek” Kaurismakiego i najnowszy film Teshigahary. Niesamowite trendy panują w tym magicznym miejscu: jest to jedyny festiwal, na którym nigdy nie pojawił się Bergman – był on passé, jeszcze zanim nakręcił swój pierwszy film. Podczas rozmów mieszkańcy i uczestnicy festiwalu starają się jednak uniknąć kategoryzacji. „Oczywiście – mówi jeden z najstarszych uczestników festiwalu – że nie unikamy mainstreamu i nasze gusta często pokrywają się z tymi oficjalnie przyjętymi. Jednym z moich ulubionych filmów jest « Buffalo’66 Vincenta Gallo» z ‘98. Czy to nie jego przecież nagrodzono ostatnio w Cannes?”. Vincenta zresztą niejednokrotnie widywałam na festiwalowych projekcjach w podłowickiej mieścinie.

Nie jest też tak, że inicjatywa żyła w odseparowaniu od polskiej tradycji filmowej. Roman Gutek, znany ze swojego nosa do wartościowych inicjatyw, przez pewien czas pomagał przy organizacji wydarzenia. Było to na przełomie lat 2000-2001, kiedy zrezygnował już z funkcji dyrektora programowego „Lata Filmów w Kazimierzu Dolnym”, a nie rozpoczął „Nowych Horyzontów” w Sanoku. Serca do przedsięwzięcia było z obu stron wiele – jednak zarządcy festiwalu filmowego X z Romanem Gutkiem poróżnili się o kwestie obsługi i wizerunku. Organizatorzy nietypowego święta filmów już od paru lat w roli karnetów i akredytacji używali worków na ziemniaki. Te, uprane i uprasowane, czekały na każdego odwiedzającego – w czasie festiwalu w worki przebierali się również wszyscy „lokalsi”, by w ten sposób wyglądać identycznie z odwiedzającymi. Dzięki temu zabiegowi panowała serdeczna atmosfera w całym mieście – nawet jeśli ktoś nie odwiedził ani jednej projekcji, nie mógł się odróżnić od pozostałej rzeszy filmoznawców, i na odwrót.

Skąd od lat znajdują się pieniądze na festiwal? Jeśli wierzyć plotkom, większość produkcji filmowych na świecie w swoich budżetach przewiduje datek dla Festiwalu X, nie roszcząc sobie jednocześnie żadnych praw do decyzji jury czy kształtu imprezy. Od lat jest ona szanowana za swoją niezależność i umiejętność pozostania w cieniu z jednoczesnym zachowaniem zdecydowanego charakteru.

Podczas tegorocznego pobytu w Cannes usłyszałam jak Haneke szeptał do żony. Mówił, że nie może się już doczekać jesieni, była mowa o płóciennym worku i pogardliwe pokazywanie ubranego fraka. W tym roku w Polsce Haneke ma zaprezentować film, który oficjalną premierę będzie miał za trzy lata. Widocznie Michael powiedział to odrobinę za głośno, bo w tym samym momencie Leonardo di Caprio odwrócił się w jego kierunku znad stolika obok. Wymienili się porozumiewawczym spojrzeniem.

2 komentarze: