czwartek, 25 września 2014

Zespoły wokalne na Festiwalu MAEO





Festiwal Musica Antiqua Europae Orientalis trwa. Kolejne koncerty zachwycają unikalnością oraz przyciągają zaciekawionych melomanów. Jako drugi w repertuarze festiwalowym odbył się koncert poświęcony chorałowi gregoriańskiemu. Wystąpił czeski zespół Schola Gregoriana Pragensis, pod fachowym okiem Davida Ebena.

Wieczór niejednokrotnie zaskoczył, natomiast sam występ odbył się w małej sali Filharmonii Pomorskiej, jako że Chorał jest muzyką na tyle specyficzną, że przyciąga jedynie wyselekcjonowane grono melomanów.

Już sama zapowiedź wprowadziła słuchaczy w wyjątkowy nastrój. Sposób wypowiedzi Pani konferansjer był bajeczny. Mówiła spokojnym, ciepłym tonem, z uśmiechem na twarzy, a przekazywane informacje były rzeczowe i nieprzeładowane treścią. Niestety, nazwiska nie udało mi się zapamiętać.

Śpiew Scholi rozpoczął się nietypowo, bo zespół zaskoczył słuchaczy, wchodząc od strony widowni. Wyłącznie jeden z wokalistów stał już na estradzie, prowadząc z pozostałymi rodzaj śpiewu responsorialnego. Zaprezentowane zostały także śpiewy antyfonalne, utwory jedno- oraz wielogłosowe, wykonania solo, w różnych kombinacjach głosowych oraz tutti. Autorami wykonywanych utworów byli Guillaume de Machaut oraz Piotr z Grudziądza, którego tożsamość ustalona została właśnie podczas jednego z Festiwali MAEO. Pozostałe utwory to anonimowe kompozycje.

Uwagę zwrócił również nietypowy sposób dyrygowania, ciągłe zmiany ustawień chóru oraz specyficzny ubiór wokalistów. Białe szaty, w połączeniu z odpowiednim oświetleniem i kameralnym charakterem wydarzenia, sprawiały wrażenie, jakby czas cofnął się do epoki średniowiecza.

Pod względem technicznym oraz brzmieniowym wykonawcom nie można było nic zarzucić. Przygotowani byli znakomicie, każdy głos brzmiał idealnie czysto, a ich współbrzmienie było, zgodnie z zapowiedzią, ucztą dla duszy. Dodatkowo, głosy pozostawały w harmonijnej równowadze, tak, że słuchacz mógł bez problemu podążać uchem za wybranym z nich.

W najśmielszych oczekiwaniach nie spodziewałem się takiego zachwytu i zaskoczenia chorałem gregoriańskim - śpiewem sprzed wielu wieków, niestety niecieszącym się dużym zainteresowaniem.

Podobnym koncertem, bo też czysto wokalnym, były „Śpiewy cerkwi prawosławnej”. Występ odbył się w ubiegły piątek, jako trzeci koncert Festiwalu MAEO. Wielokrotnie zaznaczano, że realizacja tego wydarzenia nie była łatwa dla organizatorów, gdyż wymagała zgody władz kościoła prawosławnego w Rosji. Zdecydowanie jednak, przeciwności były warte pokonania.

Podobnie jak Schola Gregoriana Pragensis, chór Ławry Troicko-Siergijewskiej złożony był wyłącznie z mężczyzn. Tym razem wystrojonych jednak w czarne szaty i w nieco szerszej obsadzie.

Wykonane zostało 20 pieśni wybranych z liturgii prawosławnej. Śpiewy przybrały fakturę wielogłosową oraz zachowane były w ramach tonalnych. Lwia część utworów wykonywana była w formie dialogu między solistami a zespołem. Warto w tym miejscu wspomnieć, iż charakterystycznym elementem było podawanie dźwięków przez dyrygenta przed każdym wejściem zespołu.

Muzyka cerkiewna słynie z ogromnej roli niskich głosów. Piątkowego wieczoru słychać było to charakterystyczne brzmienie. Nie tylko było ono przepełnione basami, lecz także pełne, soczyste oraz wcale niepozbawione głosów wysokich. Ten rodzaj muzyki nie jest nastawiony na zróżnicowanie charakteru poszczególnych utworów bądź inne kontrasty formalno-fakturalne, lecz przede wszystkim na bogactwo harmoniczne. Poszczególne utwory zachwycały ciekawymi współbrzmieniami, akordami wypływającymi z siebie. Efekt brzmieniowy całego chóru był niezwykły, pomimo niesmaku związanego z nierównymi, poszarpanymi wejściami i zakończeniami fragmentów zespołowych. Dowód sukcesu potwierdzały owacja na stojąco oraz trzykrotny bis.

Niestety, jakości odjęła wieczorowi zapowiedź, przedstawiona w sposób nużący, zbyt szeroki oraz szczegółowy. Konferansjer poruszył kwestie związane z rozwojem muzyki cerkiewnej, zawędrował aż do skal starogreckich, wprowadzając zamęt i stwarzając wrażenie, jakoby pieśni prezentowane na koncercie oparte były na tychże skalach. Ponadto, używał sformułowań, które osobie bez muzycznego wykształcenia trudno jest zrozumieć. Muzyka, na szczęście, obroniła się sama, a swoim pięknem zatarła nieprzemyślaną zapowiedź.

Czuję się także w obowiązku poruszyć kwestię strony technicznej zaprezentowanej muzyki. Wspomniane nierówne wejścia oraz zakończenia fragmentów chóralnych wskazywały na pewnego rodzaju brak profesjonalizmu zespołu. Co więcej, nierzadko słyszalne były nieczystości, zwłaszcza podczas wejść. Z drugiej zaś strony, sama znajomość nut, soczyste i zgrane brzmienie oraz wysoki prestiż chóru wskazują na co najmniej cień zawodowstwa. Powód takiej nierównowagi stanowi, moim zdaniem, przeznaczenie muzyki tego zespołu. Ich śpiew wykonywany jest bowiem podczas nabożeństw cerkiewnych, ku chwale Boga, nie zaś na estradach z ukierunkowaniem artystycznym.

Wciąż podkreślam wysoką wartość artystyczną Festiwalu Musica Antiqua Europae Orientalis i zrobię to jeszcze raz! Filharmonia Pomorska oferuje przekrój muzyki z różnych stron świata oraz z różnego czasu. Dziś często zapominamy o zdobyczach epok minionych, a, jak widać, kryją one niezmierzone zasoby piękna i wartości kulturalnych. Szczególnie ważne jest jednak to, że każdy koncert skłania do refleksji, a tym samym poszerza horyzonty!



Antoni Szymański

wtorek, 16 września 2014

Pierwszy koncert Festiwalu MAEO za nami!


W miniony piątek, 12 września, w bydgoskiej Filharmonii rozpoczął się zapowiadany przeze mnie Festiwal Musica Antiqua Europae Orientalis. Koncert inaugurujący rozpoczęło obszerne wprowadzenie. Oprócz Urszuli Guźleckiej i Cezarego Nelkowskiego – konferansjerów Filharmonii Pomorskiej, publiczność przywitała zastępczyni Prezydenta Bydgoszczy – Grażyna Ciemniak oraz vice Marszałek Edward Hartwig. Wystąpienia, mimo iż dalekie od ideału, podniosły renomę Festiwalu oraz nadały mu odpowiednią rangę.

MAEO otworzyło dzieło współczesnego kompozytora Romana Maciejewskiego „Missa pro defunctis” czy inaczej „Requiem”. Ta ostatnia nazwa stanowi tytuł utworu, ale również jest określeniem jego formy. Jest to bowiem msza żałobna zadedykowana „Ofiarom wszystkich wojen”. Sam Maciejewski napisał: „Pod przytłaczającym wrażeniem ogromu ludzkich cierpień i morza przelanej krwi postanowiłem pod koniec drugiej wojny światowej skomponować dzieło, które stałoby się jednym z licznych przyczynków do utrwalenia w ludzkiej świadomości przeświadczenia o tragicznym nonsensie wojen.” „Msza” opatrzona została również mottem z Ewangelii św. Łukasza: „Ojcze, zapomnij im, bo nie wiedzą, co czynią.” Podniosłości dodał zbieg koncertu z 100 rocznicą wybuchu I Wojny światowej oraz 75-leciem początku II Wojny światowej.

Piątkowego wieczoru na bydgoskiej estradzie wystąpił chór Filharmonii Narodowej w Warszawie, soliści z różnych stron kraju oraz orkiestra Filharmonii Pomorskiej. Za pulpitem dyrygenckim stanął Tadeusz Wojciechowski.

Należy wspomnieć, że „Requiem” Maciejewskiego to utwór nietypowy, bo zachowany w systemie funkcyjnym (dur-moll), mimo iż skomponowany w XX wieku. Obecnie coraz częściej powraca się do tonalności, oferując nowe, świeże spojrzenie. Tak też jest z niniejszą „Mszą”. Ślad współczesności nie mógł jednak całkowicie zniknąć. Wyraźnie słychać odważne współbrzmienia, czasem mocno wychylające się poza ramy tonalne. Wyłuskać można pewne style współczesne, takie jak jazz, muzyka filmowa czy bajkowy charakter. Na przełomie lat 50. - 60. utwór odniósł jednak fiasko podczas premiery na Warszawskiej Jesieni, pełnej awangardowych zapaleńców. Można zatem powiedzieć, że Roman Maciejewski, mniej lub bardziej świadomie, wyprzedził swoje czasy o kilkadziesiąt lat!

„Requiem” już od pierwszych taktów wprowadziło słuchaczy w nastrój podniosłości i refleksji, który perfekcyjnie oddawał ideę nonsensu wojen. Wychodząc jakoby z nicości, w ciemnych barwach, chór śpiewał: „Wieczny odpoczynek racz im dać Panie, ...”. Kolejne fragmenty to połączenie stałych i zmiennych części mszy żałobnej. Kompozytor nie napisał jednak pełnej mszy z formalnego punktu widzenia, bowiem jej ostatnie ogniwo stanowi sekwencja „Dies Irae” (Dzień gniewu). Mimo to dzieło posiada ogromne rozmiary, a monumentalizmu dopełnia rozbudowany aparat wykonawczy. Wspomniana sekwencja jest tak rozbudowana, że stanowi znaczną część całego dzieła. Kompozytor wykorzystał jedynie tekst ze średniowiecznego „Dies Irae”, a muzykę dokomponował według własnej inwencji. Wszystkie zaś teksty w „Requiem” są bardzo krótkie, proste, ale jakże treściwe. Ponadto, to teksty obecne w sztuce od wieków, co, wobec Boga oraz Sądu Ostatecznego, obnaża hipokryzję człowieka, który wie, że powinien się zmienić, mówi o tym, ale wciąż jest taki sam!

Uwagę słuchaczy z pewnością przykuła warstwa brzmieniowa utworu. Instrumentacja Maciejewskiego stała na wysokim poziomie oraz zadziwiała ciekawymi połączeniami głosów. Za przykład niech posłuży „I Fuga”. Temat zainicjowany przez chór został zdublowany w głosie fortepianu. Tak nietypowe połączenie zabrzmiało intrygująco i bardzo nowatorsko. Co więcej, o bogactwie brzmienia i obszerności aparatu świadczy obecność choćby fagotu basowego czy dwóch tub, co spotykane jest nieczęsto. Ciekawie pod względem brzmieniowym zaprezentowała się także dwójka solistów – Sopran oraz Bas. Ich głosy były soczyste i silne. Mezzosopran i Tenor nie zaskoczyli zaś niczym szczególnym. Gwoli ścisłości dodam tylko, że w oryginale „Mszy” występuje alt. Mezzosopranistka stanowiła więc zastępstwo. Artyści dokonali także niewielkiej zmiany w treści utworu, nieco skracając całość.

Pozostając przy rzadkościach, jedno ze swoich wejść chór rozpoczął siedząc! Dopiero po kilkunastu taktach powstał, kontynuując śpiewanie. Członkowie orkiestry zapytani o powód takiego manewru wydawali się zaskoczeni bądź odpowiadali, że tak się umówili. Jednak konkretnego powodu nie poznałem. Można by znaleźć kilka argumentów usprawiedliwiających chórzystów, jednak wielu słuchaczy oceniło to jako nie do końca przemyślaną decyzję oraz zdecydowanie negatywny efekt estetyczny.

Pomimo paru skaz, podczas piątkowego koncertu wyraźnie słychać było doskonałe przygotowanie wykonawców, profesjonalizm oraz muzykę na wysokim poziomie. Z pewnością była to zasługa wysokiej klasy artystów, ale również dwukrotnie większej liczby prób oraz obecnością tak doświadczonego i konkretnego dyrygenta, jak Tadeusz Wojciechowski.

52. Festiwal Musica Antiqua Europae Orientalis został zatem otwarty! Kolejne koncerty już w najbliższych dniach i tygodniach. Prezentowany repertuar obejmie epoki od średniowiecza do współczesności. Po raz kolejny zapraszam bardzo gorąco do Filharmonii Pomorskiej, bowiem wszystkie organizowane przez nią koncerty, a szczególnie Festiwal MAEO, to okazja do spotkania z muzyką na wysokim poziomie, poznania artystów z różnych stron kraju i świata oraz po prostu zażycia sporej dawki kultury, tak potrzebnej przy dzisiejszym pędzie życia!




Antoni Szymański