poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Wideo jest esencją

Ilustracja: Sabina Sokół

Podczas „Nocy Wideoklipów” w toruńskiej „Od Nowie”, gdzie prezentowano klipy biorące udział w 22. Yach Film Festiwalu, spotkaliśmy się z organizatorem festiwalu Yach Film Festiwal, Yachem Paszkiewiczem.


- Festiwal Yach Film, którego jest Pan twórcą, od wielu lat prezentuje i docenia twórczość rodzimych artystów wideo. Jak zapowiada się przyszłoroczna edycja?

23. Festiwal Yach Film już się zaczął, za pośrednictwem zaprzyjaźnionego portalu Klipon. Internauci mogą oddawać swoje głosy na zgłaszane prace. Na razie mamy 5 prac, zresztą bardzo interesujących, bo są to klipy między innymi: dla zespołu Dick4Dick autorstwa Grzegorza Nowińskiego, dla mnie bardzo duży odlot, nowy animowany klip dla Grzegorza Skawińskiego. Nadesłane prace od razu publikujemy na portalu Klipon, który przechadza się po ścieżkach Yach Filmu, zasadą Cyber Yacha jest co miesięczna prezentacja klipów oraz głosowanie internautów, dzięki któremu wyłaniany jest zwycięzca.

- W jaki sposób ograniczacie nadużycia w oddawaniu głosów? Czy poszczególni widzowie mogą oddać jeden czy kilka głosów?

Mamy specjalny program uniemożliwiający szturmowanie na hura jednej pracy i głosowania na jakiś niesamowity przebój. W tym roku (2013 r. przyp. red.) nagrodę Cyber Yacha zdobył zespół Lemon, który nie jest w moim guście muzycznym, trochę przypomina mi Feel'a, pamiętajmy jednak, że każdy ma swoje gusta. Natomiast klip, który został zrealizowany do ich piosenki, wymagał dużego poświęcenia od ekipy filmowej. Odwiedzili wiele miejsc na świecie, angażując ludzi do happeningu polegającego na wybraniu tego, co jest im najbardziej niezbędne, np. miłość, pieniądze itp. Jest to bardzo ciekawy pomysł i podoba mi się, że internauci dorastają do tego, aby docenić dobre wideo, a nie głosować na wielki przebój pod tytułem: "makarena”. Widzowie doceniają świeżość i umiejętność łączenia i oscylowania między popem a poważniejszą sztuką.

- Czy każda praca wideo, stworzona nawet do tak zwanej muzyki popularnej, jest sztuką?
Uważam, że wideoklip jest sztuką i w takiej kategorii należy o nim myśleć. Wszyscy producenci wytwórni fonograficznych, którzy przybywają na mój festiwal, starają się mi wmówić, że wideo to forma promocji, reklama, ale są w błędzie. Nie można przecież tylko pokazywać powierzchowności muzyka pod tytułem: "dobrze wyglądam przed kamerą", tego, że jest ładnie ubrany lub, jeżeli chodzi o kobiety, wyróżniać jedynie ich seksapil, to jedynie komercyjne zabiegi mające na celu przyciągnięcie widza, sprawienie, aby nie przełączył kanału. Ja tak nie myślę i, robiąc Yach Film, staram się pokazywać tę przestrzeń wideoklipu artystycznego, który dotyka zupełnie innych sfer, wchodzi w obszar intymności z dziełem, jakim jest muzyka.

- Czy twórcy wideo ciężko jest uciec od czysto promocyjnych zabiegów i zrealizować w pełni swoją wizję?
Artysta, który tworzy wideoklip, zawsze pozostaje w cieniu artysty tworzącego muzykę. Zawsze musi on dochodzić kompromisu z wytwórnią fonograficzną, musi spierać się z producentami, kreatorami, którzy na końcu powiedzą mu: "Stary, zatrzymaj się, nie możesz robić tutaj swojego widzimisię tylko coś, co sprawi, że wszyscy pokochają artystę, pójdą na jego koncert i kupią płytę". I tutaj jest ten najważniejszy styk, jak w przypadku ruchów tektonicznych, stykają się dwie idee i wtedy wybuchają wulkany. Sądzę, że zawieranie kompromisów jest właśnie sztuką robienia wideoklipów. Jeżeli znajdą się osoby przystępne, gotowe dać więcej wolności w tym kompromisie artyście, to mogą powstać dzieła, takie jak np. Czesław Śpiewa Miłosza "Postój zimowy". Zresztą klip ten jest dziełem wybitnym, broniącym się na pewno przed upływem czasu, historia uniwersalna pokazana z takim filmowym sznytem. Z drugiej strony, klip promocyjny, który jest tak naprawdę produktem, tworzy tylko aurę pomagającą w reklamie muzyki, płyty, prezentuje jakiś nowy sposób realizacji, efekt, ale nie wnosi żadnej długotrwałej wartości. Taki klip utrzymuje się na fali przez trzy miesiące, po czym znika i przepada, zostaje przebity przez większą kartę i zastąpiony czymś nowym.

Na moim festiwalu i pokazach, które organizuję, staram się pokazywać klipy, które zachowają swoją świeżość nawet za te 15 lat. Wspomniany już "Postój zimowy" czy prace Krzysztofa Skoniecznego są tak naprawdę filmami, dobrze zrealizowanymi, z oryginalną wizją autora i będą długo aktualne.

- Często się zdarza, że klip w pewnym sensie przebija muzykę, oglądamy niektóre wideo dla nich samych, pomijając często warstwę dźwiękową…
Ja bardzo lubię oglądać klipy nieznanych mi wykonawców. Pokazałem np. pracę do utworu "Od dzisiaj" artystki MoMo. Kompletnie nie wiem, skąd ona jest, dla mnie zjechała wprost z kosmosu, ale artysta, który chciał przedstawić swoją kreację do jej utworu, zrobił to znakomicie. Dziewczyny były fajnie umalowane, cała scenografia świetnie grała, rzecz dzieje się na złomowisku, niesamowita aura. Dla mnie jest to artyzm sam w sobie. Utwór, jak dla mnie, nie za bardzo fajny, taki typowy pop, ale ta właśnie kreacja wizualna, w połączeniu z tą muzyką, dała niesamowity efekt. Od polskiej muzyki oczekuję, żeby odważniej działała w przestrzeni wideo. Chodzi mi o to, aby klip nie przedstawiał tylko ujęcia gitary, machania instrumentem, tupania nogą, zbliżeń na struny i na stopę perkusji i gdzieś tam ujęcie wokalisty. Należy wchodzić w kreacje totalne, nie wizualizować warstwy dźwiękowej w taki ostentacyjny, dosłowny sposób. Zwróćmy uwagę na świetną polską animację tradycyjną, dzięki której doganiamy cały świat, przebijając czasem nawet animację 3D. Wspaniałe rzeczy, nadal tworzone techniką poklatkową, przy użyciu plasteliny czy kreskówki są znakomite, posiadają swojego oryginalnego ducha i wymagają wielu godzin pracy animatora. Nasza animacja stoi bardzo dobrze w świecie wideoklipu czy filmu i tutaj nie ma wstydu. Natomiast często zdarza się, że w wideoklipie, kiedy muzyka jest słaba, to wideo może ją podreperować lub odwrotnie. Najlepiej, oczywiście, aby obie te warstwy były super i docierały do ludzi swoim przesłaniem.

- Yach Film od zawsze stawiał na artystów alternatywnych, zarówno muzyków, jak i twórców wideo próbujących pokazać się szerszej publice...

I tu muszę powiedzieć, że źle na tym wyszedł, ponieważ finanse festiwalu są w opłakanym stanie, ale ja nie poddaje się i, z duszą na ramieniu, cały czas kontynuuję tę ścieżkę. Zostałem kiedyś wezwany na dywanik do wytwórni fonograficznej, której producenci zostali obrażeni przez zespół Sweet Noise, który zdobył u mnie pierwszą nagrodę. Wybuchł skandal, dla mnie straszna akcja pod tytułem: „jak artysta może krytykować producenta, że ten ostatni nie idzie drogą sztuki tylko komercji?”. Próbowano wtedy zapędzić Yach film do produkcji telewizyjnej na żywo, gdzie widzowie mieli wysyłać smsy i wygrać samochód. Chciano w ten sposób złagodzić sprawę, zatuszować, założyć jakiś kaganiec mnie i artystom, z którymi współpracuję. Odżegnałem się od tego, miałem przez to kłopoty, popadłem w rozmaite konflikty, ale w dalszym ciągu kontynuuję mój festiwal. Wygląda to tak, że co roku budzę się pewnego dnia rano i odbieram jakieś 3 może 4 telefony z pytaniem: "Yachu, czy robisz ten festiwal?". Odpowiadam, że nie wiem, jak to będzie w tym roku, czy uda mi się, ale zawsze zachęcam do nadsyłania prac. Nagle dochodzi do momentu, kiedy zaczyna się wrzesień i ja nagle mam zgłoszonych 200 prac i wtedy, wbrew wszystkim przeciwnościom losu, realizuję festiwal. Artyści w tym roku tłumnie przybyli na Yach Festiwali, między innymi: Dawid Krępski, Mela Melak, Krzysztof Skonieczny. Otrzymałem wiele pochwał za moją inicjatywę.

- Wiadomo, że kwestia finansów jest zawsze problematyczna w działaniach kulturalnych i artystycznych. Pański festiwal radzi sobie jednak z tymi problemami. Jak przebiega proces organizacyjny takiego przedsięwzięcia?
W tym roku po raz pierwszy zrezygnowałem z pomocy finansowej miasta. W dzisiejszych czasach, kiedy pojawiają się możliwości dofinasowania z Unii Europejskiej, jakieś granty itd., opieranie się na tym przestaje mieć w pewnym momencie sens. Tyczy się to zarówno organizacji festiwali, jak i tworzenia wideoklipów. Pokazywałem świetny teledysk L.U.C & Trzeci Wymiar - Kosmostumostów, gdzie jacyś ufonauci przylecieli na Ziemię i przyczynili się do powstania Wrocławia, Słowian. To klip, w którym widać tę polemikę pomiędzy artystami a urzędasami, którzy, dając swoje pieniądze, oczekują jakichś laurów dla miasta. I tutaj ta współpraca zadziałała, idea kompromisu sprawdziła się. Z drugiej strony, w moim przypadku, po latach współpracy z urzędami, zauważyłem, że jednak nie chodzi o to, żeby ktoś stał za Twoimi plecami i mówił, co robić, jakie wideoklipy wybierać, co kreować. Trzeba umieć powiedzieć: "Sorry, ale najważniejszy jest artysta, który przesyła do mnie pracę". Ciężko jest utrzymać zainteresowanie wideoklipem ludzi, którzy mogą wspomóc finansami, nadal istnieje przekonanie, że sztuka wideo to niszowa sprawa. Dwa razy wręczałem i dwa razy byłem nominowany do Fryderyka za moje prace dla Big Cyca i duetu Maleńczuk-Waglewski, w zeszłym roku zaś jury Fryderyków odpuściło sobie nagrodę za wideoklip. Stwierdzili, że nie są na tyle silni, aby kontynuować tę ideę i pozostawili całą sferę wideoklipów mnie i Yach Filmowi. Kiedyś zostałem namówiony, aby zrobić konkurs wideoklipów o zasięgu międzynarodowym. Robiłem to przez 3 lata, ale to jest zbyt wiele do ogarnięcia. Pięknie jest spotkać emisariuszów kultury z innych krajów, którzy przyjeżdżają z wideoklipami, sam też podróżowałem, ale uświadomiłem sobie, że najważniejszy dla mnie jest ten klip polski, który wymaga weryfikacji. Twórcy naszych wideoklipów, jak wspomniałem, pozostają anonimowi i zawsze ten splendor przechodzi na artystów- muzyków. Podoba mi się pomysł wydawanych na zachodzie płyt Directors Label, gdzie prezentuje się dzieła wybranych twórców wideo. Kilku z tych wielkich gościłem na festiwalu, np. Tima Pope'a, który stworzy ponad trzydzieści klipów dla The Cure. Chętnie przyjechał, wręczyłem mu nagrodę, przeprowadził warsztaty. Przybył również Terence Bulley, autor klipów dla Depeche Mode, Pink Floyd i Grace Jones i wielu innych. Ci wspaniali autorzy są pod wrażeniem polskiego wideoklipu. To bardzo motywujące.

- Jak idea powinna przyświecać twórcom naszego rodzimego wideoklipu?
Szczególnie chciałem przedstawić przesłanie Zbiga Rybczyńskiego, z którym się kolegujemy. On sam wdarł się do początkującego MTV i nagle zrealizował około 120 klipów przez 4 lata. Jego prace były naprawdę pionierskie, jeżeli chodzi o technikę i jej artystyczne wykorzystanie. Słynny klip do "Imagine" Johna Lennona jest po prostu mistrzowski. Sam Rybczyński popadł ostatnio w tarapaty właśnie z urzędnikami, związane ze studiem, które chciał założyć i prowadzić. Ale jest to człowiek niosący w sobie ducha wideoklipu. Wzruszył mnie kompletnie przesłaniem do młodych twórców. Opowiadał, że kiedy zaczynał współpracę z MTV i dostał już parę nagród, zadano mu pytanie, czego spodziewa się po tej nowej, raczkującej stacji. Odpowiedział, że chciałby, aby dotarła ona do krajów Europy Wschodniej, a chodziło mu o Polskę. Chciał, aby artyści tworzący w naszym kraju użyli sztuki wideoklipu jako oręża w walce ze złem i tymi wszystkimi niedobrymi rzeczami, z jakimi musimy się mierzyć. I rzeczywiście, nawet dzisiaj, oglądamy wideoklipy, które wpisują się w to przesłanie. Przedstawiają bowiem te miejsca w naszym kraju, gdzie wciąż żyje się źle.

-Dzisiaj wideo może dotrzeć do każdego z nas za pośrednictwem Internetu, nie ma ograniczeń, a MTV przestaje nadawać muzykę. Co sądzi Pan o tych zmianach?
Dzisiaj powstała tak zwana nacja 2.0., czyli ludzi odbierających rzeczywistość za pomocą Internetu, nieoglądających telewizji, z wszystkimi jej śmieciami, mogących samodzielnie wybierać, co chcą oglądać i kiedy. Sądzę, że jest to dobre zjawisko, zwłaszcza w czasach, kiedy serwuje nam się bardzo dużo migających obrazków, podczas gdy sami powinniśmy wytyczać sobie indywidualne ścieżki we własnym odbiorze.

- Czy zauważył Pan zależność pomiędzy wideoklipami a miejscem, w którym powstają? Czy można wyróżnić grupy wideoklipów, których styl i forma świadczą o pochodzeniu?
To jest trudne pytanie, bo z wideo jest jak z malarstwem. Istnieje wiele stylów, abstrakcjonizm, malarstwo figuratywne i również mamy malarzy niedzielnych, czyli ludzi, którzy po prostu lubią malować i sprawia im to przyjemność i nie można mieć do nich pretensji, bo każdy tworzy taką sztukę, jaka mu się podoba. Jeżeli ktoś pięknie maluje kwiaty, to zostawmy go w tej dekoracji i podobnie w wideoklipie, ktoś świetnie portretuje piękne kobiety, dobrze je oświetla, charakteryzuje, itp., to też go zostawmy, bo on robi świetną rzecz. Nie możemy mówić takim twórcą, że ich sztuka jest banalna, bo ludzie potrzebują miłego wizerunku artysty, te klipy mają sens pod tytułem: "ładnie wyglądam i ładnie śpiewam". Warto jednak, tworząc wideo, starać się przekazać wartości, emocje, poruszyć tematy warte zaprezentowania. Wracając do Rybczyńskiego, swoje przesłanie do twórców wideo podsumował dość wyraziście, aby nie tworzyć czegoś, co opowiada o "dupie Maryni”, czyli o niczym.

- Ważne zatem jest poważne podejście realizatorów, twórców do wideoklipu i potraktowanie tej sztuki jako wyraźnego nośnika, którego nie można lekceważyć, bo to, co raz dobrze stworzone, pozostanie w sercach i umysłach widzów na zawsze.


Tak, szczególnie mogę o tym powiedzieć na przykładzie zwycięzcy 22. Yach Film Festiwal, czyli wspomnianym klipie Czesław Śpiewa Miłosza "Postój zimowy". Jest to tak naprawdę opowieść filmowa, dzieją się tam zwroty akcji zachodzące w sekundach, oglądamy projekcje całego życia bohatera. Gdyby ten klip rozcieńczyć, dodać dialogi i każde z ujęć powydłużać, powstałby wspaniały film fabularny. Dlatego uważam, że wideoklip jest taką esencją filmu i pokazuje, jak, w krótkim czasie i przy wsparciu muzyki, można przekazać widzom wspaniałe i ważne treści. Tworząc wideoklip należy pamiętać, aby walczyć z przeciwnościami i nie dać się wpędzić w pułapkę producenckiej cenzury. Należy uparcie dążyć do realizacji swojej wizji, razem z artystami, do muzyki, którą tworzymy.

- W tym miejscu proponujemy zakończyć rozmowę…

Dziękuję bardzo i polecam przybycie oraz nadsyłanie swoich prac na 23. Yach Film Festiwal.

Z Yachem Paszkiewiczem rozmawiali Michał Kowalski i Magda Strzyżyńska.











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz