piątek, 7 lutego 2014

rach - ciach



Spotkaliśmy się ostatnio w Turcji, tuż przed moim wylotem do Polski. Wówczas rozpoczynała się tam nowa produkcja. Cieszę się, że mogłam Ci pomóc w zdobyciu pracy przy niej.

Cham: Uwielbiam być protegowanym kobiet. Wychowały mnie babcia, matka i siostra - osoby nie znoszące sprzeciwu. Właściwie to nie zależało mi na tej pracy, bo pochodzę z bardzo bogatej rodziny. Zrobiłem to dla Ciebie. To ważne, żeby wiedzieć, że, pomimo starszego wieku, nadal możemy się na coś przydać, prawda?


Oczywiście, mój mąż lekarz wie to najlepiej, bo pracuje ze starszymi pacjentami.
Robimy ten wywiad dla redakcji Menażerii, czasopisma dla którego stale piszemy. Opowiedz, jak rozpoczęła się Twoja współpraca z magazynem.

Cham: Zapewne ktoś z redakcji trafił na moje mini-recenzje i wpadł w zachwyt.

Przepraszam, że wejdę Ci w słowo. Ilu masz obecnie fanów na swoim profilu z tymi recenzjami?
Cham: 134.

Być może czytelnicy nie wiedzą, że są to wyłącznie osoby bardzo znaczące we współczesnym kinie. Wiem, że “lubi” Twojego fanpage’a sam Haneke.
Ale wróćmy do tematu. To jak z tą współpracą?

Cham: Właściwie to nie dopytywałem. Mało mnie to obchodzi. Do Menażerii piszę niechętnie, trochę z potrzeby wypełnienia sobie wolnego czasu. Nie urośnie mi nos, jeśli nazwę Menażerię amatorszczyzną. Spójrz na szatę graficzną, mizerny skład, wysoki współczynnik wybrakowania. Gazetki promocyjne z Polo marketu mają większy rozmach. Ale tak to jest, kiedy zadanie domowe odrabia się na kolanach.


Często bywasz w Toruniu?
Cham: Nie.

Widziałeś jakieś dobre, toruńskie produkcje?
Cham: Stosunkowo rzadko widuję dobre produkcje. Spośród tych związanych z toruńskim środowiskiem polecić mogę “Caissę”, kłącze na miarę Nabokova. Powiedziałbym kilka słów więcej, ale nie potrafię dobierać banalnych określeń równie zręcznie co ty, a właśnie takie byłyby tu najbardziej na miejscu.

A co sądzisz o kinie zagranicznym? Które najbardziej cenisz?
Cham: W kinie cenię przede wszystkim szczerość. Życzyłbym wszystkim filmowcom, żeby potrafili realnie ocenić swoje możliwości. Świat nie potrzebuje kolejnych Tarkowskich. Jeśli chcę zobaczyć klasykę, jakkolwiek słaba by nie była, sięgam po torrenty, bo wiem, że rachunek za prąd mnie nie wkurwi. Nie zapłacę złamanej złotówki wizjonerom, którzy pachę pływającą w wazonie zwykli nazywać fiołkami. 99% kina to odrzuty, rzeczy wymóżdzone, niestrawne i - nie bójmy się tego powiedzieć - gówniane. Podsumowując, gardzę zagranicznym kinem jak Schopenhauer Heglem. Przechodzę do drugiego członu pytania. Cenię kino austriackie. Austriacy to ludzie, którzy stawiają sprawy wprost.


Zapewne podobał ci się film “Chwała dziwkom”
Cham: Zgadza się, podczas transmisji kilkakrotnie zdarzyło mi się wcisnąć spację.


Twój ulubiony film?
Cham: “Przeminęło z wiatrem”

Mówiłeś, że lubisz kino austriackie, a Twój ulubiony film jest ze Stanów. Przyłapałam Cię na niekonsekwencji (śmiech).
Cham: Grażynko, nigdy nie przestanę podziwiać Twoich analitycznych zdolności.

Wróćmy na chwilę do Twojej osoby. Jesteś bardzo tajemniczą jednostką dla osób spoza środowiska. Zdradź czytelnikom, czy z kimś się spotykasz?
Cham: Mam kilka miejsc, do których często zaglądam. Rzecz jasna, mowa o burdelach. Nikt nie obniża poziomu stresu równie skutecznie, co początkująca kurewka wykonująca ze swadą i oddaniem nawet najbardziej wymyślne polecenia.

Miałam na myśli kogoś bardziej bliskiego Twojemu sercu. Może dziewczyna, narzeczona?
Cham: Z zasady nie dopuszczam ludzi blisko swojego serca, boję się cierpienia.

Podczas jednego z pobytów w Cannes powiedziałeś “Kino umarło, został nam już tylko popcorn”. Czy naprawdę tak sądzisz?
Cham: Tak, tak uważam, aczkolwiek warto dodać, że nie przepadam za popcornem.

Nawet z masełkiem? Zdaje się, że na festiwalu we Wrocławiu miałeś coś do seansu. Zresztą słyszałam, że jesteś wielkim fanem festiwalu Nowe Horyzonty, co mnie nie dziwi, bo lubisz kino niepokorne. Wiele osób porównuje Cię zresztą do Romana Gutka.
Cham: Nie jest tajemnicą, że Gutek ma mój numer i kiedyś często go wykręcał. Matthew Barney i ciepły jak letni deszcz Api Weerasethakul to moje typy, trafione co prawda ex post, ale wciąż trafione. Dziś różnice między nami są zbyt duże, żebym mógł wypowiadać się o nim bez pewnej dozy goryczy.

Co planujesz dla czytelników Menażerii w przyszłości? Jakie są Twoje zawodowe plany?
Cham: Jeśli w tym miejscu powinna pojawić się wzmianka o jakiejś niespodziance, to będziesz zawiedziona. Nie planuję niczego. Przeciwnie, zastanawiam się raczej, czy warto ciągnąć współpracę. Właśnie! Przyszło mi coś to głowy. Niech to będą moje ostatnie słowa.

Dziękuję bardzo za rozmowę.
Dla Menażerii, Grażyna Torbytska.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz