poniedziałek, 29 kwietnia 2013

O nieśmiałym zdobywaniu wysp

Relacja z London Super Comic Convention 2013
23-24 lutego 2013, ExCel Center, Londyn





Witam serdecznie wszystkich fanów komiksu (i nie tylko) z całej Polski! Postanowiłem podzielić się z Wami swoimi wrażeniami z London Super Comic Convention 2013. Impreza ta organizowana jest po raz drugi i tym razem udało mi się na nią dotrzeć. Niestety byłem obecny tylko w sobotę, ale ten błąd naprawie w przyszłym roku. Na miejscu zjawiłem się o dziewiątej rano i musze przyznać, że już sam widok budynku (Exhibition Centre London), w którym odbywał się konwent wywarł na mnie ogromne wrażenie. Proste słowa tego nie opiszą. Ten światowej sławy budynek trzeba po prostu zobaczyć (polecam stronę centrum: www.excel-london.co.uk).

Przejdźmy do rzeczy – za jednodniowy bilet wstępu należało zapłacić 20 funtów (weekendowy 30 funtów). W cenie, oprócz przepustki, otrzymałem reklamówkę z darmowymi komiksami, w tym pierwszy numer nowej serii ze Spider-Manem („Superior Spider-Man”) oraz „Midnight Kiss” i „The Lexian Chronicles” z brytyjskiego wydawnictwa Markosia, plan imprezy i materiały promocyjne różnych wydawnictw. Po sprawdzeniu przepustki zostałem skierowany do 200-osobowej kolejki, która „przesuwała się” po ogromnej hali, łudząco przypominającej tę z filmu Batman Begins, gdzie Bruce Wayne, aka Batman, testował swojego Tumblera. Po niemal godzinnych oczekiwaniach „wrota raju” zostały otwarte i wszyscy oczekujący spokojnie udali się w kierunku głównej hali konwentu. Fakt, że byłem już na miejscu, wprawił mnie w podekscytowanie, a gdy już wszedłem do środka, to po prostu oniemiałem z wrażenia. Nie wiedziałem, w którą stronę mam się udać. Moim oczom ukazała się ogromna przestrzeń, na której znajdowały się stoiska z wydawnictwami, figurkami, ubraniami i całą masą gadżetów. Wymienić mogę tutaj przede wszystkim: figurki bohaterów z nowego DC, koszulki, kolekcje przedmiotów z rożnych filmów jak: batarangi, miecz Blade’a czy maska Jokera. A wokoło stały billboardy reklamujące wydawnictwa i bohaterów komiksowych.
Chodziłem jak zahipnotyzowany pomiędzy stoiskami, obserwowałem ludzi poprzebieranych za postacie z komiksów, gier i filmów. Piękne dziewczyny w seksownych kostiumach (najbardziej wpadały w oko przebrania Supergirl i Catwoman). Oczywiście wszędzie biegały maluchy w strojach Supermana, Batmana czy Hulka. W pamięci najbardziej utkwiły mi dwie grupy cosplay’owców. Pierwsza to czarnoskóra rodzina, w której tata był przebrany za Blade’a, mama za jakąś wojowniczkę, a dzieci w wieku około trzech lat za padawanów Jedi. Druga to bardzo seksowne dziewczyny w strojach Elektry, Katany, Lary Croft z Tomb Rider oraz damskiej wersji Jokera (Harley Quinn).

No cóż, atmosfera była niesamowita. W powietrzu czuło się coś, czego bardzo brakuje w Łodzi w czasie trwania Międzynarodowego Festiwalu Komiksu i Gier, a konkretnie – klimatu wzajemnej zabawy i luzu. Każdy był uśmiechnięty, skory do pozowania i rozmowy. Wykorzystałem ten aspekt i zacząłem fotografować się z przebranymi fanami, co sprawiało nieco kłopotu, ponieważ byłem sam, a więc za każdym razem potrzebowałem pomocy osoby trzeciej. Podczas „sesji” z księżniczką Leią, zostałem przez nią zapytany, skąd jestem. Odpowiedziałem, że z Polski, a ona uśmiechnęła się miło i powiedziała, że jest z Niemiec. Był to dość przyjazny akcent mojej konwentowej wycieczki. Dodam jeszcze, że oprócz akcentu przyjaźni polsko-niemieckiej mogłem stwierdzić i zaprzeczyć stereotypowi, jakoby niemieckie kobiety były brzydkie.

Przemierzając powierzchnię hali konwentu, mogłem stwierdzić wyraźnie, że największe stoiska miały wydawnictwa: TOP COW, AVATAR, ZENESCOPE, AAM/MARKOSIA oraz kultowe 2000AD. Jednym zdaniem – wydawnictwa brytyjskie dominowały. Cała reszta to wielki mix komiksów z największych wydawnictw amerykańskich. Można było znaleźć wszystko, czego dusza zapragnie. Na konwencie jednak nie znalazły się samoistne stoiska DC lub Marvela (nie mam pojęcia, dlaczego). Jako że jestem fanem DC, udałem się prosto do stoiska, przy którym znajdowało się najwięcej tytułów z tegoż wydawnictwa. Ceny wydań zbiorczych były w moim odczuciu umiarkowane, owszem, po upustach ceny trejdów nowego DC Comics wahały się w granicach 11-12 funtów (w sklepie normalnie kosztują 17-20 funtów). Jednak nie wszystkie komiksy były tak tanie, za pierwsze lepsze wydanie zbiorcze „Sędziego Dredda” trzeba było zapłacić od 20 funtów wzwyż. Nie ma co się oszukiwać, dobry komiks kosztuje, a Dredd to niemal bohater narodowy na wyspach.

Jeżeli chodzi o panele, to było ich stosunkowo mało, ale tylko z racji tego, że wszystkie mieściły się w jednym, wydzielonym miejscu i odbywały się po kolei. Byłem jedynie na spotkaniu poświęconym 50-leciu Marvel Comics. Twórcy z tego wydawnictwa rozmawiali ze sobą o całej historii i przyszłości amerykańskiego edytora oraz filmów na podstawie jego komiksów. Jeżeli ktoś nie znał historii Marvela, mógł się m.in. dowiedzieć, od czego wszystko się zaczęło i jaki wpływ na to wydawnictwo miał Stan Lee oraz jak wyglądał rozwój poszczególnych bohaterów przez lata działalności Domu Pomysłów. Każdy panel trwał zaledwie 45 min., toteż nie znalazło się za wiele czasu na pytania od publiczności. Pozostałe tematy paneli to m.in. ,,Daredevil'', ,,Dredd historia'' ,,Superior Spider-Man'' ,,Batman poprzez wieki''.
Po dyskusji panelowej udałem się po autografy. Każdy artysta miał swój stolik i osobno odgrodzone przejście do niego. Fanów spragnionych autografów było bardzo wielu. Na początku kolejka posuwała się powoli, ponieważ ludzie przynosili po kilkanaście komiksów do podpisania, ale szybko zredukowano ten proceder do dwóch egzemplarzy na głowę. Od tej pory kolejka poruszała się całkiem sprawnie. Od razu rzuca się różnica miedzy rodzimym MFKiG a LSCC. Zero nerwów, kolejki odgrodzone od siebie specjalnymi poręczami tak, żeby nikt z zewnątrz nie mógł się wcisnąć „na chama”, a w dodatku każda z kolejek była pilnowana przez obsługę.

Natomiast aby zdobyć rysunki swoich ulubionych rysowników, należało udać się do specjalnie wydzielonej strefy. Każdy artysta miał swój stolik, przy którym tworzył rysunki. Taka przyjemność kosztowała od 10 funtów wzwyż. Najbardziej obleganymi byli: David Finch, Neil Adams, Gary Frank oraz Briana Bolland. Bardzo milo wspominam scenarzystę, Georga Pereza, który okazał się bardzo wesołym i zabawnym facetem. Do każdego sie przytulał i chętnie pozował do zdjęć (bez większych problemów uzyskałem autograf od niego jak i od innych autorów). Na moje pytanie, „czy odwiedzisz Polskę?”, odpowiedział, że jeżeli tylko dostanie zaproszenie, to z przyjemnością. O to samo zapytałem Gary’ego Franka, który również stwierdził, że z chęcią przyleciałby do naszego kraju, o ile dostałby zaproszenie. Po chwili namysłu dodał, że w tym roku nie znalazłby na to czasu, ponieważ jest zajęty promocją swoich komiksów, ale na przyszły rok nie ma jeszcze żadnych planów.

Niestety, nie miałem już czasu na zdobywanie innych autografów, a szkoda, bo lista gości była imponująca. Londyński konwent oprócz wcześniej wymienionych odwiedzili m.in. J.Scott Campbell, David Mack, Roy Thomas, Herb Trimpe. Bardzo liczyłem na udział jednego z twórców postaci Sędziego Dredda – Carlosa Ezquerry. W ostatniej chwili okazało się, że po raz kolejny (rok temu miała miejsce podobna sytuacja) nie może przylecieć, ponieważ lotnisko w Hiszpanii zostało zamknięte z powodu jakiś zamieszek.
Na zakończenie relacji krótki, aczkolwiek istotny komentarz. Społeczeństwo angielskie jest o wiele bardziej, niż polskie „zespolone” z komiksem. Tutaj to naprawdę spory przemysł, fajna rozrywka i część kultury. Natomiast w Polsce nadal przeważa stereotyp, że jest to medium wyłącznie dla dzieci (chociaż nic w tym złego). Gdy czytasz komiks w pociągu spotykasz sie z drwiącym uśmiechem. W Anglii nie spotkałem się z takim przekonaniem.

Natomiast muszę napisać o jednym minusie – mimo całej świetności tej imprezy i fantastycznej atmosfery, czułem się nieco samotny bez przyjaciół, z którymi rok w rok odwiedzam Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi.  Zaledwie „liznąłem” londyński konwent. Jeden, w dodatku niecały, dzień nie stwarza możliwości, aby spokojnie wszystko zobaczyć, poznać i pogawędzić z innymi fanami czy chociażby pobyć na większej ilości paneli. Mam nadzieję, że w przyszłym roku jakoś się to zmieni.

Tekst: Adam Blicharski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz