poniedziałek, 23 grudnia 2013

Rozmowy ze świetnymi dziewczynami

W grudniu ukaże się książka Magdy Wichrowskiej „Toruń. Miasto kobiet” – powstająca dzięki stypendium Miasta Torunia, a złożona z trzynastu wywiadów z szesnastoma rozmówczyniami. Przepytywane zostaną też zaproszone na spotkanie autorskie z okazji premiery. Do tego czasu wszelkie informacje o tymże zbiorze wywiadów będzie można znaleźć na fanpage: https://www.facebook.com/torun.miastokobiet.

W „Toruniu. Mieście kobiet” Magda Wichrowska rozmawia z: Magdą Hamerą – współtwórczynią Cafe Draże i bohaterką zmagań o lepsze jutro toruńskiej kultury niezależnej; z szefową kina Niebieski Kocyk i festiwalu Klamra, Justyną Bieluch, z Joanną Czajkowską – bardzo utalentowaną wokalistką i nauczycielką śpiewu, z aktorkami – Teresą Stępień-Nowicką i Aleksandrą Nowicką, z Magdaleną Kujawą – redagującą Toruński Informator Kulturalno-Artystyczny „Ikar”, z Martyną Bianką Tokarską i Lilianą Piskorską – twórczyniami projektu aktywistyczno-artystyczno-przygodowego „Podróż”, z Kariną Bonowicz, pisarką, dziennikarką i tłumaczką – odpowiedzialną również za promocję Teatru Horzycy, z Kafką Jaworską, kierującą pracami Kina Centrum i festiwalu filmowego Tofifest, z historyczką sztuki i feministką Katarzyną Lewandowską, z filozofkami z Instytutu Filozofii UMK promującymi problematykę genderową – Aleksandrą Derrą i Ewą Bińczyk, z menagerką kultury i socjologiem Joanną Scheuring-Wielgus z Fundacji Win-Win, z Katarzyną „Kombi” Jankowską – animatorką kultury, konstruktorką Fabryki UTU oraz z Ewą Doroszenko, malarką, fotograficzką, ilustratorką; w tej ostatniej roli występującą w książce także po raz drugi – zaprojektowała bowiem jej okładkę.

Sama autorka hipotetycznie też mogłaby się stać jedną z bohaterek książki, choć na zadane przeze mnie pytanie o pytania, jakie Magdalenie Wichrowskiej w wywiadzie by zadała, odpowiada: „Codziennie stawiam sobie mnóstwo pytań, ale nie nadają się one do publikacji. Trudno mi wyobrazić sobie siebie w roli bohaterki książki »Toruń. Miasto kobiet«. Bo cóż ja takiego wyjątkowego robię?”. Magda – filozofka, filmoznawczyni – oprócz swej zasadniczej obecnej pracy, polegającej na kierowaniu Pracownią Kultury Medialnej w Wyższej Szkole Gospodarki w Bydgoszczy i prowadzeniu zajęć ze studentami, wydaje też bardzo niestandardowy blog „Czytnik Kultury” (http://czytnikkultury.blogspot.com/), pisze omawianą w tym artykule książkę, a w 2010 roku stworzyła „Musli Magazine”, którego misję stara się kontynuować nasz miesięcznik. W zeszłym roku zorganizowała w Od Nowie jedyny w swoim rodzaju festiwal Bella Women in Art. Zapytana o wzajemny stosunek festiwalu i „Torunia. Miasta Kobiet”, Magda mówi: „Festiwal dał mi możliwość spotkania ciekawych kobiet. Kilka z nich zaprosiłam do rozmowy. Jednak to są dwa różne projekty. Teraz najważniejsza jest dla mnie książka. Festiwal mam za sobą. Być może kiedyś wrócę do tego pomysłu w trochę innej formule, ale jeszcze nie teraz. Muszę poczuć, że to właściwy moment”.

Nawiązanie do filmu Felliniego „Miasto kobiet” – nieprzypadkowe, ale też zależność filmu i książki nie jest wyłożona jasno ani precyzyjnie. Daje to czytelnikowi i jego wyobraźni spore pole do popisu! Możemy sobie zadawać pytania, czy Magda jest Fellinim, czy Mastroiannim, czy też może jednym i drugim – a może to czytelnikowi mają zostać powierzone obie role – albo przynajmniej ta, odgrywana w oryginale przez Marcella Snàporaza...

W odróżnieniu od filmowego krewniaka „Toruń. Miasto kobiet” nie ma w sobie ani grama oniryczności ni odrealnienia. Wręcz przeciwnie – konsekwentnie odsłaniane są kolejne fragmenty bardzo namacalnej toruńskiej rzeczywistości, by naprowadzić nas jednakowoż na wyłaniającą się gdzieś między wierszami tezę, że tak, że zaiste, Toruń jest miastem kobiet! Książka nie pokazuje jedynie kobiecej strony toruńskiego medalu, ale w sposób zawstydzający moją płeć pokazuje, że jeśli ktoś poważnie w naszym mieście bierze sprawy kultury w swoje ręce, to są to właśnie kobiety. Dokładnie te kobiety, z którymi Magda Wichrowska rozmawia. Bo kto ożywia najważniejszy klub studencki w Toruniu wciąż nowymi ciekawymi inicjatywami? Justyna Bieluch. Kto odważył się zaprotestować przeciwko byle jak skleconemu pod patronatem miasta megaprojektowi strategii kultury? Uczyniła to Joanna Scheuring-Wielgus. Kto stworzył najciekawszy w ostatnich latach klub – będący zarazem inspirującym, nie tylko dla torunian, centrum animacji kultury niezależnej? To zasługa twórczyń Cafe Draże! Podobną wyliczankę mógłbym jeszcze ciągnąć, ale same podane przykłady – szczególnie dla obserwatora naszej lokalnej rzeczywistości z bliska – powinny brzmieć przekonująco. Z jednej strony jest to wiedza – jak już wspomniałem – zawstydzająca panów, z drugiej jednak – może ta książka stanowić ważne źródło inspiracji dla pań. Książka zdaje się mówić: drogie Panie, mimo wszechobecnego w naszym konserwatywnym kraju patriarchatu, nawet w niespecjalnie wielkim mieście sprawy w swoje ręce potrafimy wziąć my i to jeszcze w jaki sposób, z jaką klasą! Więc ten zbiór wywiadów nie powinien obrastać w kurz w toruńskich bibliotekach, ale powinien trafić do jak najszerszego grona odbiorców, a nade wszystko – odbiorczyń. Idealną adresatką byłby nieśmiała kobieta o dużych zdolnościach i potencjale do działania, która jest przekonana, że taka, a nie inna posiadana przez nią płeć zmusza ją do wyciszenia i odstawienia w kąt wszelkich marzeń i ambicji. Książka jej mówi: do dzieła!

Sama problematyka kobieca nie stanowi esencji książki, choć pojawia się w niektórych rozmowach jako ważny wątek. Chyba najbardziej przejmujące są fragmenty wywiadu z Katarzyną Lewandowską, w których opisuje swój proces wyzwalania spod jarzma patriarchatu. Nie był to proces bezbolesny, ale konieczny i potrzebny...

Każda rozmowa koncentruje się głównie na najważniejszych osiągnięciach przepytywanych albo na sprawach, w które są aktualnie najbardziej zaangażowane. W tych z pozoru małych wycinkach kryje się całkiem sporo treści – niejako portret każdej z kobiet, ukazany przez Magdę za pomocą pytań i... aparatu fotograficznego.

A tak o „Toruniu. Mieście kobiet” mówi autorka: „Ta książka to efekt ogromnej potrzeby i chęci rozmowy ze świetnymi dziewczynami. Robią kapitalne rzeczy. Moja rola w tej książce jest znikoma. Ja im po prostu dałam się wygadać”. Mówi też Magda: „Każde spotkanie traktuję jak lekcję. Każdy człowiek, którego spotykam na swojej drodze, czegoś mnie uczy. To, kim dzisiaj jestem, to suma rozmów i spotkań, które są za mną”.



Marek Rozpłoch

piątek, 20 grudnia 2013

Jak wygląda konstruktywna krytyka?

„Rainbow Puke” Stamper | www.rainbowpuke.com


Komiks patriotyczny nie lubi tęczy. Nic dziwnego więc, że zaraz po incydencie przy Placu Zbawiciela w „popularnym” serwisie społecznościowym Jakub Kijuc - twórca przygód „Jana Hardyego” i „Konstruktu” ponownie umieścił swoją grafikę przedstawiającą pięść roztrzaskującą czy też ściskającą tęczę. Komiks wg Kijuca jest doskonałym narzędziem służącym jedynej i słusznej ideologii. Wspaniały patriotyzm. Sztandar w górę. Mazurek Dąbrowskiego gra. Salut i duma. Bóg, Honor, Ojczyzna. A nam chce się rzygać. Bo znów wdzialiśmy ten tendencyjny rysunek, i po raz kolejny okazuje się, że nie jesteśmy zbyt tolerancyjni. Ręce opadają, bo jak można tak dobry „talent” zmarnować i się „sprzedać”. Chyba należy nam się niezwłoczna wizyta u jakiegoś renomowanego psychoterapeuty… Ale przynajmniej wiemy komu wystawić rachunek!

A co w naszym numerze? W „Made in Poland” Asia Wiśniewska dzieli się swoimi spostrzeżeniami na temat komiksu „Psychopoland”, w którym Chmielu i Piotr Białczak przedstawiają polską rzeczywistość - brutalną i bezlitosną jak w filmach Wojciecha Smarzowskiego. Brutalny jest też „Hard 2” Tomasza Bińka, ale to już inny rodzaj brutalności osnutej wokół pornografii, która odrzuca i przyciąga jednocześnie. Przy czym nie kopie po mordach jak ta w Psychopoland, a wrzuca w Limbo.

Na szczęście listopadowy numer nie jest w całości tak pesymistyczny. W końcu powracamy do skąpanej w październikowym słońcu Łodzi, gdzie odbył się 24. Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier . Mamy nadzieję, że Nasza relacja pozwoli w dużym stopniu przybliżyć Państwu to największe święto komiksu w Polsce. Swoje trzy grosze na ten temat dorzuca nieoceniona Anna Krztoń. Nie zabrakło także komiksowego komentarza autorstwa Hasioka (aka Kuby) pod wymownym tytułem „Zagłada”. Ponadto na naszych łamach gościmy twórców cyklu „Biocosmosis” - Edvina Volińskiego i Nikodema Cabałę, których pytamy prawie o wszystko. Recenzujemy pierwsze tomy serii „Noe” i „Odd Thomas” wydane przez wydawnictwo SQN, które ostatnimi czasy obdarzyło polskich czytelników prawdziwym hitem a mianowicie „Niezwykłą historią Marvel Comics”. Ale o tym już za miesiąc.


Życzymy miłej lektury!

Dawid Śmigielski
Jacek Seweryn Podgórski


środa, 18 grudnia 2013

W dziewiątym miesiącu


"Lampart" Sabina Sokół

Dziewięć miesięcy, czyli czas na pewne podsumowania. W odróżnieniu od biologicznej ruletki genowej, na każdym etapie życia „Menażerii” każdy z nas – czyli ekipa redakcyjna, ale nie tylko – mógł dołożyć własną, przemyślaną i  precyzyjnie odmierzoną drobinę materiału genetycznego. Tak więc postać obecna naszego maleństwa nie jest bynajmniej owocem przypadku - można zachwalać i ganić konkretne nasze działania, a nie zrządzenie losu czy Matkę Naturę, choć i one pewnie maczały w tym wszystkim palce.
O pochwały i utyskiwania (te ostatnie szczególnie!) proszę Was bardzo gorąco. Z perspektywy wewnątrzredakcyjnej widoczny jest wciąż niedosyt Waszych opinii, zarówno mailowych, jak i ustnych. Co widzicie dobrego w „Menażerii”? Czego Wam brak? Czy to dobrze, że istniejemy? Że co miesiąc tworzymy i zbieramy materiały, redagujemy, korygujemy, składamy – po prostu dbamy, by wszystko miało ręce i nogi, a zarazem kusiło różnorodnością?

Za nic nie pozwolimy sobie skostnieć – więc choć mnożą się u nas punkty stałe i kontynuacje tematów, bezustannie myślimy o zmianach na lepsze. Niedługo nastąpi dość widoczna transformacja, o której nie raz jeszcze będziemy dokładniej informować: nasze PDF-owe dotychczas pismo przekształci się w aktualizowany co miesiąc serwis. W gronie redakcyjnym zmiana ta jest akceptowana i pożądana, będziemy szczęśliwi jeśli również Czytelnikom będzie ona odpowiadała. Wszystko to dokona się za sprawą pomocnej dłoni stowarzyszenia „Tłok”, a możliwe jest tylko i wyłącznie dzięki pozarządowemu, Megafonowemu, fundamentowi naszego pisma. Mam nadzieję, że nadchodząca przemiana, ale też i cała nasza działalność, będzie żywą reklamą trzeciego sektora.

Żałuję przy tym, że w minionych numerach nie dość miejsca poświęciliśmy problematyce pozarządowej, bardzo bym chciał, żebyśmy i pod tym względem nieco się polepszyli. A też nie powinniśmy chyba pozostawać obojętni na inne zjawiska społeczne - przecież prowadzenie działalności prasowej zobowiązuje do nieobojętności... Czy starczy nam odwagi?

Marek Rozpłoch

niedziela, 8 grudnia 2013

Ciężka dola pirata



Wydawnictwo „Egmont” dało polskim fanom komiksu niezwykłą serię „Plansze Europy”. Dzięki niej możemy zapoznać się z dziełami najsłynniejszych komiksowych twórców z różnych krajów, włączając w ten poczet Christophe’a Blaina, autora m.in. popularnej we Francji serii komiksów o piracie Izaaku. Dzieło to jest ciekawą podróżą w świat dobrej rozrywki, okraszonej dodatkowo sporą dawką humoru oraz wnikliwym obrazem pewnej epoki. Tytułowy pirat Izaak w niczym nie odpowiada wizerunkowi komiksowego herosa, a zwłaszcza typowego pirata-łupieżcy. Blain bohaterem trzech miniopowieści uczynił Izaaka, z zawodu malarza, oprócz tego bawidamka, z żyłką awanturnika i odkrywcy. Dodajmy do tego, że miejscem akcji jest osiemnastowieczny Paryż, miejsce tyleż wspaniałe, co mroczne i obskurne. W pierwszej z trzech prezentowanych w tomie opowieści nasz bohater najczęściej przebywa w ubogich oraz, przyznajmy, nieco niebezpiecznych dzielnicach tego miejsca. Izaak jest Żydem z bogatego domu, zakochanym z wzajemnością w chrześcijance Alicji. Niestety jego ojciec nie akceptuje tego związku, przez co Izaak i jego narzeczona nieustannie klepią biedę. Bezskutecznie próbując sprzedać swoje obrazy, Izaak przemierza Paryż. Podczas jednej z wędrówek spotyka tajemniczego miłośnika marynistycznych obrazów o imieniu Henri. Skuszony wizją zarobienia pieniędzy, podjął się narysowania kilku szkiców z pewnej podróży. Nasz bohater zawsze marzył, by zostać marynistą i malować morze, jednak podróż okazuje się naprawdę długa – do Ameryki – a na dodatek odbędzie ją na statku pewnego pirata. Jednak Jean Rabuś nie jest zwykłym łupieżcą, a jego statek piracką łajbą – jest odkrywcą nowych lądów, a Izaak przypadkowo ma te odkrycia udokumentować. Tymczasem jego opuszczona narzeczona musi zmagać się z trudnościami codziennego życia samotnie, co nie sprzyja związkowi obojga…

Izaak początkowo nie narzeka na pirackie życie – uwodzi kobiety i maluje, szkicuje oraz rysuje – do czasu. Tematy do rysowania wkrótce się kończą, a lądu jak nie było, tak nie ma. Statek zmierza na południe, wokół pojawia się dryfujący lód, a załogę coraz częściej opuszczają morale. Kapitan nie chce myśleć o powrocie do domu, nawet pomimo groźby uwięzienia w lodzie. W szeregach załogi wybucha bunt, który Izaak przeczeka zamknięty pod pokładem… Po wielu dniach dryfowania statek i jego osłabieni pasażerowie natykają się na inną jednostkę i zostają zabrani na jej pokład. Umiejętności malarskie Izaaka ratują mu życie i zyskują sympatię kapitana. Dzięki temu dociera do stałego lądu. Zamiast jednak wsiąść na najbliższy statek płynący do Europy Izaak, wraz z pirackim kompanem Jacques’em, udają się w zupełnie inne miejsce. Wizyta w ogrodach gubernatora wyspy, gdzie nasz bohater chce „przypomnieć” się pewnej damie – nie udaje się tak, jak zaplanowali to obaj panowie. Izaak nawiązuje też romans z tajemniczą Olgą, aż w końcu – bez pieniędzy i jedynie z albumem rysunków – trafia na morski brzeg. Tu podejmuje decyzję o powrocie do Francji. Czy mu się to uda, pozostaje oczekiwać na kolejne tomy o przygodach Izaaka. Niestety, może okazać się, że nikt na malarza nie czeka, Alicja związała się bowiem z zamożnym i przystojnym Philipem, całkowitym przeciwieństwem Izaaka…

„Pirat Izaak” nie pretenduje do miana komiksu z zacięciem filozoficznym bądź awangardowym podejściem do scenariusza czy rysunku. Jest w najlepszym tego słowa znaczeniu klasyczny. Droga do piractwa Izaaka oraz dzieje jego narzeczonej Alicji są ze sobą zestawione i poprowadzone równolegle. Możemy dzięki temu przyglądać się życiu na statku oraz egzystencji we Francji. Dzieło Blaina przypomina dobrze napisaną powieść przygodową, będącą skrzyżowaniem „Robinsona Crusoe” z „Wyspą Skarbów” i „Hrabią Monte Christo”. Przygoda goni przygodę, zmieniają się krajobrazy, a w każdej z historii przewijają się charakterystyczne postacie rodem z pirackich opowieści. Dzięki głównemu bohaterowi, któremu daleko do ideału, oraz galerii postaci drugoplanowych czytelnik nie nudzi się ani trochę. Izaakowi towarzyszy plejada osobników pełnych sprzeczności – Jean Rabuś, pirat będący zarazem odkrywcą i podróżnikiem, miłośnikiem malarstwa, ale i okrutnikiem, który nie zawaha się przed zabiciem bezbronnych rozbitków. Lekarz, który z szanowanego medyka stał się pirackim doktorem, Klotylda, która najpierw uwodzi, a potem porzuca Izaaka. Świat Izaaka jest brutalny i pozbawiony złudzeń, mężczyźni to hazardziści i okrutnicy, kobiety – nawet Alicja – potrafią być przewrotne. Jednak – co warto podkreślić – „Pirat Izaak” nie jest tylko opowieścią przygodową. Uważny czytelnik dostrzeże wiele nawiązań do sytuacji politycznej i społecznej osiemnastowiecznej Europy. Blain osadził bowiem akcję w ciekawych czasach, gdy we Francji zapanowało oświecenie, epoka rozumu i nauki dopiero się zaczynała. Świat poszerzał swoje granice, Francja zaś była centrum Europy. W paryskich dzielnicach nędzy mieszkali biedacy – i artyści – natomiast przepaść między klasami społecznymi była ogromna. Kwitł kolonializm – zamorskie dominia[Ł1] przynosiły państwom europejskim wielkie profity, które wielokrotnie zagarniali grasujący po morzach piraci. Blain ukazuje tło historyczne, ale i obyczajowe ówczesnego świata. Obyczaje są swobodne nie tylko w kręgach arystokracji. Flirt i uwodzenie oraz płomienne romanse, o czym przekonuje się Izaak, są domeną bogatych kobiet i mężczyzn, również tych chcących uchodzić za bogatych. Pełna sakiewka otwiera wszystkie drzwi, nawet byłemu piratowi Izaakowi, a małżeństwo nie musi oznaczać wierności. Cienka granica dzieli pałace arystokracji od domu schadzek. Pozornie lekkiemu tonowi tej opowieści przeczą pytania, które stawia Blain w swoich opowieściach. Czy możliwa jest prawdziwa miłość? Gdzie są granice świata, do czego można się posunąć, by zdobyć sławę, i czy bogactwo jest warte poświęcenia wszystkiego, nawet ukochanej osoby? „Pirat Izaak” mimo wszystko skrzy się humorem. Autor mruga dyskretnie do czytelnika, czyniąc aluzje do powieści spod znaku płaszcza i szpady, najlepszych tradycji Dumasa. Główny bohater, początkowo naiwny, ciągle pakuje się w kłopoty, piracka eskapada nie powstrzymuje Izaaka od uwodzenia Olgi… Trudno nie polubić bohatera, podobnie jak pirackiej załogi, która zachwyca się malarstwem Izaaka. Sztuka łagodzi bowiem obyczaje. A także ocala życie twórcy i to nie jeden raz.

Od strony wizualnej komiks prezentuje dość oszczędny styl rysunku. Wyrazisty, mocny kontur postaci, mocne kontrastowe kolory, kolorystyka utrzymana w barwach ochry, granatu, czerwieni, zieleni i szarościach. Bohaterowie są rysowani za pomocą wyrazistych linii, wypełnionych kolorem bez światłocienia czy gradacji koloru. Postaci nieco kanciaste w kształtach, czasami przerysowane, wręcz karykaturalne. Dzięki temu całość nabiera nieco surowego wyrazu, pełnego jednak ukrytej ekspresji. Linie w komiksie Blaina oddają właśnie charakter jego postaci – ekspresyjnych, wybuchowych, pełnych emocji, czasem – humorystycznych. Zapewne Blain doszedł do wniosku, że zbytnie skupienie się na kadrach odciągnie czytelnika komiksu od przygód bohatera. Styl „Pirata Izaaka” odpowiada charakterowi opowieści, jest prosty i dosadny, co sprawia, że komiks czyta się jak świetną opowieść przygodową, nieco odwrócony moralitet o dobru i złu, miłości i cnocie. Niepozbawiony szczypty pikanterii, dużej dozy humoru i wielkiej ilości naprawdę niesamowitych przygód, które, miejmy nadzieję, znajdą kontynuację w kolejnych tomach.



Joanna Wiśniewska