Atoms for
Peace –
Amok. XL, Recordings
2013.
Płyta, w momencie pisania tego tekstu, jest jeszcze
niedostępna. Można posłuchać singli (Default,
Judge Jury and Executioner), obejrzeć
nagrania z koncertów, lecz pełny materiał ukaże się 25 lutego. Z jednej strony
nic nowego pod słońcem, Thom Yorke trzyma się swojej estetyki. Z drugiej... to
jeden z kilku wykonawców, których mogę słuchać ciągle, wszędzie, którego utwory
są na playlistach wszystkich, będących w moim posiadaniu, urządzeń służących do
odtwarzania muzyki. Od wielu lat.
Thom zebrał świetnych muzyków (Flea - Red Hot Chilli Peppers,
Nigel Godrich - producent Radiohead, Becka, McCartneya, R.E.M., Joey Waronker -
Beck i R.E.M. i Mauro Refosco) na potrzeby swojego solowego projektu (The
Eraser). By móc to, co sam stworzył, przedstawić na koncertach. Współpraca
najwyraźniej okazała się udana i zaowocowała omawianą płytą.
Powstał kompromis. Pomiędzy mechanicznymi, laptopowymi samplami
Thoma, a materią żywych instrumentów. Thom chciał stworzyć taneczną płytę,
jednak musiał wpleść w nią swój wokal. W innym wypadku, jak powiedział (choć
mniej cenzuralnie), nikt nie zwróciłby na nią uwagi. Starał się więc, by jego
głos podkreślił jej charakter.
Projekt Thoma Yorke pozostaje otwarty. Sam, jak mówi, nie
wie co z niego wyniknie. Ja również jestem ciekaw. Czekam na te dziewięć utworów...
dziewięć utworów na dobry początek tego projektu.
Piers Faccini – My
Wilderness. Six Degrees Records, 2011.
Niezmiernie rzadko, ale zdarza się, że podczas
przeszukiwania zasobów internetu trafiamy na jego jasną stronę. Znajdują sie
tam tacy wykonawcy jak Piers Faccini. Muzyk, malarz i znakomity tekściarz.
Urodził się w Londynie, jego ojcem jest Włoch, matka jest Angielką, wychował
się we Francji. Trójjęzyczny, lecz teksty pisze po angielsku, gdyż uważa że tym
językiem posługuje sie najlepiej i w nim potrafi zawrzeć najwięcej znaczeń. To
słychać. Jego muzyka jest różnorodna, są w niej ślady angielskiego folku,
bluesa z delty Missisipi, włoskich, jak i afrykańskich rytmów.
My
wilderness jest
czwartym solowym albumem Facciniego, w całości przez niego wymyślonym, nagranym
w domu we Francji i samodzielnie wyprodukowanym. Moim ulubionym. Utwory są
stylistycznie mocno zróżnicowane, ale nie zrezygnowałbym z żadnego z trzynastu
utworów, które się na nim znajdują. Ciekawe jest instrumentarium. Na pierwszym
planie słychać gitarę, perkusję, trąbkę, wiolonczelę i skrzypce. Oszczędnie użyte
zostały egzotyczne instrumenty, których nazw nawet nie będę wymieniał, nadają
one jednak specyficzny koloryt utworom i sprawiają, że z zaciekawieniem słucha
się każdego z nich. Na swoich dzikich bezdrożach, myślę że tak można
interpretować tytuł płyty, Faccini znajduje i transowe rytmy, i ciekawie
opowiedziane ballady, zachęca też do nieskrępowanego tańca. Jeśli nie znacie
Facciniego, a nie sądzę byście znali, zachęcam stanowczo do posłuchania. Zmusić
nie mogę. Niestety.
Alt-J –
An Awesome Wave. Infectious Music, 2012.
By być na bieżąco, sprawdzam, kto otrzymuje ważne muzyczne
nagrody. Szperam, przeglądam i... strasznie się przy tym nudzę. Z reguły. Nie
ustaję jednak w wysiłku, gdyż czasem trafia się taki zespół jak Alt-J.
An awesome
wave
to ich debiutancki album, choć trudno w to uwierzyć. Brzmi jakby muzycy mieli
za sobą duży dorobek, a nie zaledwie dwa lata prób przed podpisaniem kontraktu
z wytwórnią i wydaniem EPki. Już teraz maja duże grono fanów, szerokie plany
koncertowe, zbierają świetne recenzje, no i zdobyli Mercury Prize dla
najlepszej płyty w Wielkiej Brytanii i Irlandii w 2012 roku.
Muzyka Alt-J składa sie z elementów, które nie powinny ze
sobą współgrać. Hip hop, folk, chóralne śpiewy, duża doza elektroniki,
przesterów i żywe, paradoksalnie dominujące w każdym utworze, brzmienia gitary.
Kluczową rolę odgrywa charakterystyczny wokal. Wszechstronny, czasem kojący,
czasem drażniący, na pewno magnetycznie przyciągający. Nie będę go opisywał.
Nie umiem. Trzeba go usłyszeć.
Wydaje sie to niemożliwe, a jednak powstał album spójny,
klimatyczny, o pulsującej emocjonalnie dynamice. Dziwaczność i eklektyzm udało
im się połączyć z uniwersalnością. Coś nowego i intrygującego. Polecam również
rewelacyjne teledyski do utworów Breezeblocks
i Tesselate.
Wiktor Łobażewicz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz