Na projekt Black Is Beutiful Kanadyjczyka Allistera Lee trafiam przypadkiem i od razu docierają do mnie pozytywne wibracje. Przypadkiem, bo chociaż używam czarnego markera tu i ówdzie, nie mogę nazwać siebie w tej kwestii pasjonatką. Sprawa ma się inaczej dla Lee, który z tematu czarnego markera uczynił życiowe przedsięwzięcie.
Projekt istnieje od ponad dekady, a powstał
całkiem naturalnie. W pudełku po butach służącym za przybornik zebrało się
nagle uderzająco dużo czarnych markerów. Allister zaczął powiększać i
katalogować zbiór, przenosząc go na blog w postaci rysunków poszczególnych
pisaków. „Czarny marker jest wszechstronnie użyteczny, niedrogi i szeroko
dostępny, jest też czymś, czego używam na porządku dziennym w procesie
tworzenia – do szkicowania, robienia notatek, wykończenia prac. Dla mnie
idealny przedmiot do zbierania”. Wydawałoby się, że to pomysł z pogranicza
obsesji, na dodatek mało odkrywczy. Jednak, obok samej kolekcji przedmiotów,
temat czarnego pisaka swobodnie rozwija się na pograniczu sztuki, designu,
grafiki i komiksu.
Po pierwsze więc: rośnie baza danych o
czarnych markerach całego świata, zdobytych w sklepach papierniczych i
artystycznych, na ebayu, na
targowiskach i od znajomych. Tu trzeba zwrócić uwagę na dbałość, z jaką każdy
marker w kolekcji opatrzony jest kompletem zdjęć naturalnej wielkości oraz
uwagami, co do sposobu jego użytkowania. Wizualnie wygląda to nowocześnie,
elegancko i przejrzyście, jak na rasowego grafika przystało: białe tło,
wyraziste kontury flamastrów i oszczędny tekst pisany ładną czcionką. Katalog
umożliwia szukanie alfabetyczne lub według słów kluczowych, są też kategorie
obejmujące stare markery o wartości muzealnej oraz podróbki znanych marek.
Czarno na białym przemówi to do profesjonalnych użytkowników czarnego markera,
ale intuicyjna obsługa pozwala każdemu przygodnemu laikowi swobodnie wędrować
po zbiorze zdjęć.
To jednak nie koniec Black Is Beautiful, a właściwie to
dopiero początek. Krążąc po stronie projektu, bardzo szybko trafiamy na jego
kolejne odsłony. Najpierw świetny plakat „500 markers”, a więc 500 pisaków w
jednym ujęciu. I tu znów – niby nic, ale to ciekawy powrót do korzeni kolekcji.
W tym pomyśle marker jest równocześnie środkiem i celem, każdy element plakatu
został najpierw w ciągu kilku lat nakreślony odręcznie w naturalnej wielkości,
po czym z kolażu jednostkowych prac powstała całość. Prostota takiego manewru
ujmuje; w dobie wszechobecnej cyfrówki Lee popłynął tu pod prąd i sam uwiecznił
swoją kolekcję krok po kroku i to na najzwyklejszym szarym papierze. Po
plakacie trafiamy na grafiki, wśród których jest na przykład „czarne” ujęcie
komiksowych superbohaterek. Z grafik powstają dalej naklejki i projekty spodów
deskorolek, kupić można też T-shirty zakreślone czarnymi kreskami o różnych
grubościach. Całości dopełnia animacja kroczącego markera, upamiętniająca
założenie projektu. Składa się na nią 16 ręcznie rysowanych, ponumerowanych i
sygnowanych klatek, które również wystawione są na sprzedaż.
Black
Is Beautiful powstał prozaicznie, ale cały czas się
rozwija dzięki elastycznej kreatywności młodego artysty. „Uncapped” – „odkryty”,
czyli całkiem nowa zakładka w projekcie, co miesiąc przedstawia wywiad
przeprowadzony z innym profesjonalnym użytkownikiem czarnego markera. Jak mówi
Allister: „łączy to kropki pomiędzy ludźmi i ich sposobem na użycie czarnego
markera w życiu codziennym”.
Dziś w kolekcji jest 141 markerów, 9
kolejnych zasila zbiór każdego tygodnia. Taka determinacja i pasja dają pewność, że zgromadzone dotychczas 750 pisaków trafi
kolejno na listę Black is Beautiful.
Przy takim tempie starczy to zaledwie na kolejny rok, ale czarny marker Allistera
Lee żyje już dziś własnym – i to całkiem barwnym życiem. Nie wiadomo, co dokładnie z projektu jeszcze
wyniknie, ale to właśnie stanowi o sensie tej kreatywnej przygody. To
niewątpliwie historia obsesji, ale jakże łagodnej i zaprzężonej do twórczych
celów. We wciąż rosnącym, międzynarodowym zbiorze czarnych flamastrów widać
pomysłowego młodego artystę, robiącego coś z niczego, całkowicie po swojemu i w
godny podziwu sposób. Zainspirowana takim przykładem, inaczej teraz spoglądam
na własne małe kolekcje niczego ważnego, a gdy znów wpadnie mi w ręce czarny
marker, na pewno sprawdzę czy Allister Lee już taki ma na swojej liście.
Tekst: Karolina Wiśniewska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz