czwartek, 28 listopada 2013

TM-Semic w pigułce



"TM-Semic. Największe komiksowe wydawnictwo lat dziewięćdziesiątych w Polsce" to książka, na którą czekałem z niecierpliwością. Gdy w 1996 roku zaczynałem moją przygodę z komiksem superbohaterskim, Semic jeszcze prężnie publikował. Na rynku ukazywały się serie ze Spider-Manem, Batmanem, Supermanem, Punisherem, X-Men, G.I. Joe, a także Wydania Specjalne, Mega Marvele i kilka innych tytułów. Było w czym wybierać. Do tego trzeba dodać, że przede mną istniała perspektywa zebrania dziesiątek już wydanych numerów. W 1999 roku czar prysnął. Wydawnictwo zarzuciło wydawanie najważniejszych serii. Popadło w marazm, by z czasem zakończyć swoją działalność już pod szyldem Fun Media. Jednak z upływem lat TM-Semic dalej rozpalało moją i pewnie nie tylko moją wyobraźnię. Nic dziwnego, w końcu to ono jako pierwsze przedstawiło polskiemu czytelnikowi kolorowe przygody superbohaterów na tak dużą skalę.

Do tej pory można znaleźć opinie w Internecie, że było to najlepsze komiksowe wydawnictwo. Po latach rzeczywistość często zostaje zniekształcona, jednak nostalgia za tym edytorem nie ustaje. Tym bardziej cieszy fakt, że za sprawą Łukasza Kowalczuka książka o TM-Semic nareszcie ujrzała światło dzienne. Publikacja liczy sobie niecałe dwieście stron. Jedną czwartą zajmują ilustracje i bibliografia. Reszta to wbrew pozorom nie tylko historia wydawnictwa. Kowalczuk zaczyna swoją publikację od przedstawienia cech komiksu superbohatreskiego, a następnie przechodzi do krótkiego omówienia sytuacji komiksu amerykańskiego w Polsce przed transformacją ustrojową. Czytając oba rozdziały, troszkę się niecierpliwiłem, ponieważ jak najszybciej chciałem zacząć obcować z wydarzeniami, które dotyczyły bezpośrednio omawianego wydawnictwa. Jednak należy zaznaczyć, że oba stanowią doskonałe wprowadzenie do głównego tematu. Dalej autor skupia się już na historii powstania polskiej gałęzi szwedzkiego Semica. Oczywiście zostają omówione zarówno złote lata działalności wydawnictwa, jak i upadek giganta. Książkę uzupełnia przegląd najważniejszych tytułów wydanych przez TM-Semic. W zasadzie są tu przedstawione wszystkie serie, które wydawnictwo zaprezentowało na przestrzeni lat.

Najciekawiej wypada rozdział poświęcony stronom klubowym, które prowadził niezmordowany Arkadiusz Wróblewski. Autor co rusz przytacza ciekawsze fragmenty listów czytelników. Na podstawie bogatej korespondencji kształtuje się wizerunek wydawnictwa. W początkowym stadium działalności listy do TM-Semic prezentowały się niewinnie. Głównie wypełniały je pytania od spragnionych wiedzy czytelników. Z czasem korespondencja zaczęła nabierać pikanterii, aż w końcu przerodziła się w masową krytykę poziomu drukowanych historii, jakości druku i oczywiście ceny. Czytelnik stał się wybredniejszy. Bezlitośnie punktował błędy edytora. Zresztą tamta krytyka nie różni się niczym od dzisiejszej. Więcej wysiłku należało włożyć w to, aby dany głos mógł ukazać się na łamach stron klubowych. W końcu trzeba było napisać i wysłać list, a potem czekać przynajmniej trzy miesiące i mieć nadzieję, że akurat on zostanie przeczytany z tysięcy innych. W dzisiejszych czasach swoją opinię można wyrazić za pomocą kilku kliknięć. Strony klubowe jednak miały coś, czego nie mają fora internetowe. Budowały więź między czytelnikiem a wydawnictwem. Wieź na lata. Więź, która przetrwała mimo upadku edytora.

Książkę Kowalczuka czyta się jednym tchem. Niestety nie jest pozbawiona wad. Brakuje w niej „pieprzu”. Większej liczby anegdot. Mam wrażenie, że całość materiału opiera się przede wszystkim na dwóch internetowych wywiadach przeprowadzonych z Arkadiuszem Wróblewskim i Marcinem Rusteckim – redaktorem naczelnym TM-Semic. Największe zastrzeżenie budzą pomyłki dotyczące niektórych publikacji, choć nie wpływają one znacząco na odbiór książki. Błędnie została podana liczba zeszytów przy niektórych seriach (Mega Marvel, X-Men). Również nieprawidłowe jest stwierdzenie, że ostatnie numery Spawna i Mega Marveli (Fantastyczna Czwórka, Iron Man, Blade) były wydane pod szyldem Fun Media. Wszystkie te komiksy na okładkach mają logo TM-Semic. Być może pomyłki wynikają z pośpiechu. Publikacja została oddana do druku na chwilę przed Międzynarodowym Festiwalem Komiksu i Gier, na którym miała premierę. Jak pokazał czas, był to bardzo dobry krok, ponieważ książka rozeszła się jak świeże bułeczki. Jako że nakład wynosi tylko 400 sztuk, mam nadzieję, że w przypadku dodruku poszczególne potknięcia zostaną poprawione.

"TM-Semic. Największe komiksowe wydawnictwo lat dziewięćdziesiątych" w Polsce to pozycja obowiązkowa dla fanów medium obrazkowego. Młodsze pokolenie, którym właśnie zawładnęła Wielka Kolekcja Komiksów Marvela, może przeczytać o tym, jak niegdyś trudno wydawało się komiksy superbohaterskie. Najzagorzalsi fani zaś znajdą w niej kilka ciekawostek. Z pewnością też u większości pokolenia wychowanego na komiksach tego edytora powróci nostalgia. Nostalgia za czasami, kiedy co miesiąc biegło się do najbliższego kiosku, aby kupować komiksy ze swoimi ulubionymi herosami. Dzisiaj nie ma już dokąd biegać. Za to można parę razy kliknąć i zamówić sobie jakiegoś starego Semica.


Dawid Śmigielski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz