sobota, 25 stycznia 2014
Skutki uboczne zabawy w kulturę
Z-obrazkowani, przeobrazkowani. Nieskupieni. Zerkamy. Wciąż nierozbudzeni nie patrzymy na siebie. Natura nam spowszedniała, bo od cholery nas tu. Cudów i magii brak. Na myśli się zaczyna i na myśli się kończy. O czym jest nasza pierwsza myśl? Czy każdy zaczyna od innej? Może, że jest ciepło albo ciemno.
Nie patrząc na siebie, ego na orbitach wokół wspólnej jaźni, wczesna translokacja w szarym tunelu powietrza. Zaraz będzie jasno.
*
Kraina mrozu, śniegu i zamkniętych bibliotek. Kraina pocałowanych klamek, nieszczęsnych urojeń i niezrealizowanych spotkań. Żałosne podtopienia konieczności czy przypadku - utrata wolnej woli. Za każdym razem, by uniknąć powtórek, wycofuję się przed myśli. Obserwuję i wypatruję mglistej granicy między tą obserwacją a walką, zatopiony w Zachodnim wychowaniu rozumu. Ktoś utopił nas w kulturze - jednostkowym wrażeniu i owczym pędzie.
Chuda szkapa wchodzi do autobusu, nieskrywany topielec, pławi się w słowach i gestach bez nadziei na zbawienie. To nie jej słowa i gesty, dobrej pięknej prawdziwej. Spętano nas chorobą odczuć i reakcji wirusowych. Wolna wola to konstrukt. Wymalowała się wedle zaleceń, tak podległa. (Na Boga, to tylko zabawa!)
Uciekam przed oczywistością. Odpływam z zamkniętymi oczami w nieokreśloności szeptów, szelestu i skrzypu. Rozpuszczam emocje spakowane w skórzany worek, uważając jak oddycham.
Jest taki oddech, który powstaje z paniki, że wszyscy (nawet ci, których darzymy utajoną sympatią i fascynacją) w tej samej pozie zjedziemy pod ziemię pod własnym ciężarem. Powstaje z faktu, że to już, a nie że dopiero za jakiś czas; że jesteśmy już tutaj - w tej przestrzeni, gdzie to wszystko o czym mówią i co od lat badają, właśnie się dzieje. Nigdzie indziej. Nabonid, Da Vinci, Einstein, to właśnie tu, pod kopułą szklanej kuli śnieżnej. Jesteśmy w grze. Życie trwa w najwyższym stopniu, nie ma innego stopnia i tylko w tym można powiedzieć „życie”. Rodzi się czasem uczucie jak u głuchego biegacza, którego nikt nie powiadomił o wystrzale startowym. To jak musieć płynąć i nie mieć się czego złapać, bo to nie basen, lecz pełne morze. To serce już się nie powtórzy, a ono bije.
Jest taki oddech, kiedy druga osoba jak infantylny, nieodpowiedzialny bachor odwróci się od ciebie egocentrycznymi plecami foch i zachciewanek i pozwoli odejść ostatnią ścieżką, jaką jest wtedy w stanie sobie wyobrazić... Ścieżka-bilans zysków i strat, nieodwracalnych przebiegów nieudolności, niepowtarzalnych okazji dla historii, niewykorzystanych potencjałów sytuacji, niespontaniczności i pozbawiania siebie ludzi i przyjaźni. Zawsze będzie to strata czegoś. Jest taki oddech podczas spotkania z Bogiem i niebytem w tym samym teraz. To czysta ambiwalencja, mimowolne drżenie, nogi skaczą, zęby stukają o siebie. Mrówki na rękach, dłoniach, głowie, twarzy i szyi, a na domiar - chęć, by w tym trwać. Wiedziałem wszystko, nie wiedząc nic.
Wracam z klamką odbitą na ustach. W poczekalni na kółkach jest znów szaro, lecz tym razem będzie tylko ciemniej. Nie ma tłoku, dużo siedzeń jest wolnych, a twarze ludzi na które patrzę nie odpowiadają. Znużenie i obojętność jest jak anemia, a krwią zagadka. Wampiry tajemnic - żadne wrażenie nie pasuje lepiej. Wszyscy wyssali wszystkich, których znali. Wysłużone znajomości zostawiamy w lesie na śniegu i znów opuszcza nas energia. Kobiety mają powykrzywiane twarze, mężczyźni drwią od frustracji, wpisanej w ich naturę. Z wiekiem w tym mieście coraz mniej jest tajemnic. Doświadczenie przekłada się w nienastawianie na zdziwienie i szał. Dajcie nam nową iluzję - ludzi, z których chcemy wyssać całą ich tajemnicę, a potem rzucimy jak szmatą o podłogę tę iluzoryczną magię. Wampiry tajemnic, w jednego takiego też wchodzę skórę.
Zamykam oczy i po raz kolejny wycofuję się przed dźwięk, przed emocje i przed myśli. "Poza kulturę i poza język" próba. Cicha obecność, opoka. Po chwili słyszę głos.
Jest wewnętrzny, to kmiotek ego - iluzja tutejszego wychowania; owoc słowa "ja" w języku i noszonego przez nasz model imienia; ogólny wgląd na przeszłe doświadczenie; zgromadzona wiedza teoretyczna, połączona z obecnymi pragnieniami. My Precious!
Barszcz Błaszczyk
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz