niedziela, 4 sierpnia 2013
Słoma
Jakkolwiek określenie „elementy małej architektury z łatwo dostępnych odpadów przemysłowych i rolniczych” brzmi dobrze dla architekta, przeciętnemu konsumentowi designu niewiele taka nazwa mówi. Sprawa ma się inaczej, gdy rzeczonym „elementom” nadamy bardziej swojską nazwę: moduł/siedzisko/kubik, bo słomiany wytwór młodego Mateusza Przybysza jest po trosze każdym z nich.
Po pierwsze, na uwagę zasługuje materiał wykorzystany do wyrobu siedzisk. W ekodesignie od dawna już święci triumfy płyta wiórowa, karton, plastik i inne materiały z recyklingu, o słomie natomiast dotychczas dość cicho. Jest to jednak materiał o niezbitych walorach: naturalny, łatwo dostępny, tani i co roku produkowany w ogromnym nadmiarze. Do tego dochodzą wspaniałe właściwości izolacyjne i wodoodporność. Na dodatek cechy wizualne słomy nie różnią się wiele od wciąż – dla mnie – pięknej, choć trochę wyczerpanej już designersko płyty OSB. Poza garstką zasługujących dotychczas na uwagę produktów ze słomy, takich jak chociażby „Baley” z 2003 roku, sygnowany przez Gusto (gustus.co.uk), oraz „Paille” autorstwa Tete Knecht (teteknecht.com) z 2005 roku, słoma jest w zasadzie pomijana w projektowaniu nowoczesnych przedmiotów użytkowych.
Czy to dziwne zjawisko? Z jednej strony – tak, bo przecież sama słoma pełni funkcję mebla niejako z urzędu – od niepamiętnych czasów ludzie spędzali na niej przerwy w pracy, korzystali z niej jako z prowizorycznych siedzisk, podnóżków, leżanek czy stolików. Z większej ilości słomianych kubików dało się budować większe elementy umeblowania, a całe stosy takich paczek, stojące gdzieniegdzie na polach, wyglądają do dziś jak domy bez okien i drzwi. Z drugiej jednak strony, zjawisko jest jak najbardziej zrozumiałe – słoma pozostaje materiałem budowlanym, izolacyjnym lub ozdobnym w ujęciu ludowym. Jest więc tak ściśle związana z przaśnym kontekstem wiejskim i twórczością folkową, że zrobienie z niej nagle przedmiotu designerskiego stanowi nie lada wyzwanie.
W ujęciu Mateusza Przybysza słomiany design znów rozwija skrzydła. Funkcja jego projektu pozostaje oczywiście w tych samych granicach prowizorycznego mebla, ale tym razem projektant bardzo dobrze przemyślał swój pomysł w kierunku dodania użytkownikowi możliwości. Przede wszystkim więc nadał słomie czysty, nowocześnie wyrafinowany kształt zwężającego się sześcianu o zaokrąglanych krawędziach. Słoma takiego elementu jest sprasowana pod dużym ciśnieniem, a jej powierzchnia – optycznie gładka; nic nie wystaje, nie kłuje i nie rozprasza wizualnie. Forma z grubsza sześcienna aż prosi się o zwielokrotnienie, pozwala estetycznie i regularnie układać na sobie elementy na zasadzie klocków. Poza tym moduły dostępne są w dwóch wielkościach, pochylone ścianki służą za wygodne oparcia, a największa ściana (zwykle podstawa, ale niekoniecznie) została sfalowana na kształt materaca gąbkowego, co wizualnie i praktycznie dodaje czegoś ekstra oszczędnej, minimalistycznej formie.
W tym miejscu rola projektanta się kończy, a zaczyna – przewidziana przez niego przestrzeń użytkownika. Dzięki dwóm wielkościom elementów oraz odpowiedniemu kształtowi i powierzchni, otwierają się tutaj nieskończone możliwości konstrukcyjne, w których wzajemne zazębianie się słomianych modułów będzie pięknie stabilizować większe formy z nich zbudowane. Co więcej, mobilność takich modułów ułatwia odciążenie ich struktury wewnętrzną komorą powietrza. Zadanie usprawniają też otwory-rączki po bokach kubików. Każdy może się teraz wykazać własnymi zdolnościami designerskimi, tworząc z jednorodnych modułów to, co sam chce uzyskać na potrzeby – no właśnie, czego?
„Elementy” Mateusza Przybysza to raczej nie projekt do prywatnego wnętrza. Oczywiście ekscentryczny właściciel może skorzystać z takiego rozwiązania, ale słomiany moduł to wymarzony mebel do wszelkich obszarów publicznych. W mieście pozwoli ludziom ustawicznie kreować estetyczne chwilowe „pokoje”, które wraz z przyjaciółmi można zasiedlić podczas koncertu czy na patio alternatywnego klubu. Na imprezach plenerowych, koncertach, warsztatach czy obozach za miastem projekt da podobne możliwości, ale z pewnością o wiele lepiej dojdą tam do głosu właściwości izolacyjne słomy. Korzystając z pomysłu młodego projektanta, można zastąpić niewygodę i chaos karimat czy swojskich kocyków – bardziej praktycznymi konstrukcjami ze słomianych modułów. Według mnie stanowi to pomost pomiędzy potrzebami praktycznymi i estetycznymi, ale również między środowiskiem ludzkim i naturą. Kropką nad „i” niech będzie fakt, że zużyte moduły mogą zostać wykorzystane jako ekologiczne paliwo, więc, właściwie użyte, nigdy nie obrócą się w śmieci.
Projekt uzyskał wyróżnienie w międzynarodowym przeglądzie projektów dyplomowych Graduation Project 2012.
Tekst: Karolina Wiśniewska
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz